Wspomnienie….

Dawno, dawno temu, między wysokimi blokami i ogromnymi drzewami, w Szkole Podstawowej nr 9 STO pojawiła się grupa nowych uczniów. Trochę nieśmiali, ale podekscytowani przygodą, ciekawsko wychylali się zza pleców swoich rodziców… Jednak życie to nie baśń, a te osiem lat, mimo że stanowią niemalże jego połowę, minęło szybko. Dziś jesteśmy zmuszeni się pożegnać i nie przychodzi nam to łatwo. Dla większości z nas jest to kolejne nowe wyzwanie.

Lata spędzone w tej szkole były podróżą podobną do tej Odyseusza, która, choć przymusowa, stała się źródłem cennej wiedzy, doświadczeń i wspomnień. Przede wszystkim nigdy nie dotarlibyśmy tak daleko, gdyby nie pomoc nieocenionych przewodników, przyjaznych osób, które wskazywały nam kierunek – naszych nauczycieli. Znosiliście nasze wybryki, a Wasza cierpliwość nie miała granic. Nie złościliście się, gdy czegoś nie rozumieliśmy i nauczyliście nas dużo więcej, niż było to Waszym obowiązkiem. Szczególne podziękowania należą się wychowawcom, którzy zawsze służyli pomocą i nas wspierali. To Wy w dużej mierze ukształtowaliście naszą osobowość.

Podróże pełne niebezpieczeństw łączą ludzi i tak stało się również z nami, ósmoklasistami. Na początku byliśmy na siebie skazani, ale po pewnym czasie zintegrowaliśmy się ze sobą. Najpierw w ramach odrębnych okrętów – klas, a nie tak dawno także jako cała grupa – pod jedną banderą. Wspólne przeżycia dostarczyły nam wspomnień, z których prawdopodobnie będziemy się śmiać przez najbliższe kilka lat. Pamiętacie jeszcze „draże korsarze”? Walki o okna i kaloryfery? Sprawdzanie wytrzymałości taśmy klejącej? Wszystkie zielone szkoły?

Jednak oprócz wesołych momentów były też przeszkody. Chyba najważniejszą z nich stanowił nasz opór przeciwko przyswajaniu wiedzy. Musimy jednak przyznać, że nasi nauczyciele opracowali metody edukowania nas, dzięki którym lekcje były interesujące, a my nie przysypialiśmy. Pokonaliśmy wiele konfliktów wewnątrz klas. Zmierzyliśmy się z czarną magią, choć dla każdego przejawiała się w inny sposób. Udało nam się przepłynąć między Scyllą a Charybdą, pracami domowymi i zaliczeniami, które próbowały obrabować nas z wolnego czasu. Dobrnęliśmy do dnia, w którym nasza przygoda się kończy. Choć w tym czasie kilka osób opuściło nasze okręty, wciąż o nich pamiętamy.

Teraz, patrząc z perspektywy czasu na nas samych sprzed tej podróży, zauważamy, jak bardzo zmieniliśmy się przez te lata. Dojrzeliśmy, zmądrzeliśmy (przynajmniej trochę) i uświadomiliśmy sobie, jak bardzo jesteśmy ze sobą zżyci. Z osób, które przypadkowo znalazły się na jednym okręcie, staliśmy się zgraną załogą, której ciężko jest pożegnać się ze sobą.

Przed nami wakacje – dwa miesiące spokoju i odpoczynku. Potem jednak wylądujemy na nieznanej wyspie. Jak Robinson Crusoe będziemy powoli odkrywać miejsca, w których przyjdzie nam żyć przez kolejnych parę lat i ludzi, z którymi będziemy musieli nauczyć się współpracować. Poznamy wady i zalety dorastania. Może znajdziemy swojego Piętaszka, na którym będzie można polegać? Na pewno spotkają nas różne niebezpieczeństwa i przygody, wierzymy jednak, że zdobyte doświadczenie pomoże nam przetrwać niejedną burzę! Kto wie, może nasze ścieżki jeszcze kiedyś się skrzyżują?

Ahoj, przygodo!